Pszczoła kraińska swym naturalnym zasięgiem obejmuje obszar południowej Europy od Bałkanów po północne Karpaty, do których zalicza się Beskid Wyspowy ze swymi górami i kotlinami. Właśnie w tym paśmie gór znajduje się miejscowość Tymbark oraz Dobra k/Limanowej, gdzie w latach 40. ubiegłego stulecia pszczelarzył i prowadził działalność związkową nieżyjący już dziś kol. Jan Czech. On chyba jako pierwszy zainteresował się dogłębnie, na miarę swych możliwości, żyjącą tam miejscową pszczołą. Pszczoła ta pomimo bardzo trudnych warunków klimatycznych i pożytkowych (podstawowym pożytkiem i raczej jedynym była spadź iglasta - bardzo uciążliwa dla innych pszczół w zimowli i rozwoju) nie przeszkadzała jej ani w zimowli ani w wiosennym rozwoju.

Stara pszczoła z nową przyszłością

Kolega Czech, jako działacz związkowy poprowadził pierwszą selekcję tych pszczół, zwracając uwagę na takie cechy jak: dobra zimowla, dobre trzymanie się plastra, łagodność, miodność. Po okupacji niemieckiej Centralny Związek Pszczelarzy organizując hodowlę pszczół w kraju, wytypował pasiekę Jana Czecha jako jedną z wielu produkujących pasiek, które gromadziły pszczoły o zbliżonych cechach. One właśnie w przyszłości miały dać początek liniom hodowlanym dla tworzonych linii pszczół w poszczególnych hodowlanych strefach, na które podzielono kraj.

Przy Wojewódzkim Związku Pszczelarzy w Krakowie utworzono Strefę Hodowlaną Podgórską, gdzie na matki założycielki, komisja w składzie prof. Demianowicz, mgr Chwałkowski i mgr Stefański w 1947 r., wytypowała matki z pasieki Jana Czecha z Dobrej. W 1948 r. Stanisław Mendrala kierownik strefy nadał tej linii pszczół nazwę „Dobra" od nazwy miejscowości, skąd te pszczoły pochodziły.

Pod koniec 1948 r. zostały zlikwidowane w kraju związki pszczelarskie, a tym samym na pewien okres urywają się wiadomości o tej pszczole. Aż do końca lat 50., kiedy to reaktywowano związki pszczelarskie i powstała w Bochni, zorganizowana przez dr Antoniego Chwałkowskiego, Stacja Hodowli i Unasieniania Pszczół, która w latach 60. wniosła bardzo duży wkład w utrzymaniu oraz poprawie pogłowia pszczoły „Dobra".

Niestety nadeszły czasy, kiedy furorę zaczęły robić krzyżówki międzyrasowe, które początkowo dawały więcej miodu i one właśnie zdobyły rozgłos w mediach, a pszczoły miejscowe zeszły na dalszy plan, w tym i pszczoła „Dobra". Szybko jednak okazało się, że te reklamowane krzyżówki mają jednak i wiele ujemnych cech, gdyż szybciej zapadły na choroby, miały słabszą odporność, źle zimowały, niszczyła je nozema. Dlatego też w łatach 80. zacząłem się bacznie przyglądać innym pszczelarzom, którzy mieli jeszcze swe stare pszczoły. One bez specjalnej opieki i zabiegów pszczelarza miały się znakomicie, dawały dużo miodu, były łagodne, dlatego też i dzięki życzliwości tych pszczelarzy, którzy wskazali mi swe najlepsze rodziny, zaczęła się moja przygoda z pszczołami.

Z jajeczek od tych pszczelarzy otrzymałem matki, które zacząłem selekcjonować w swej pasiece, a dopingowała mnie do tego stale wzrastająca wydajność miodowa, zniknęły kłopoty z zimowlą spowodowane późną spadzią.

Pszczołami moimi w latach 90. zainteresował się dr Zawilski, który pewien czas w latach 60. pracował w stacji w Bochni z dr Chwałkowskim. Dr Zawilski pobrał z mojej pasieki pszczoły do badań morfologicznych, które potwierdziły, że jest to miejscowa pszczoła kraińska. Wtedy też pszczołę wzięła pod swoją opiekę Stacja Hodowli Zwierząt ze swym oddziałem w Krakowie.

W 1996 roku, gdy intensywnie szukano skutecznego leku przeciw grzybicy wapiennej inż. Cermak, pracownik naukowy ze Słowacji, przebadał pszczoły w kierunku zachowania higienicznego i wykazał, że pszczoły te posiadają bardzo silny instynkt czyszczenia gniazda, który pozwala im nie dopuścić do rozwoju choroby poprzez bardzo szybkie eliminowanie z gniazda chorych larw, co zapobiegało rozwojowi choroby. Cechę tę później potwierdzili też nasi naukowcy. Po obserwacjach pszczół szybko okazało się, że bardzo spokojna zimowla nawet z dużą domieszką spadzi ibbardzo ostrożne rozpoczęcie czerwienia przez matki, chtroni te pszczoły przed nozemą, która nie wyrządza im większej szkody. Natomiast po pogorszeniu pogody następuje bardzo dynamiczny rozwój rodzin, który pozwala w korzystne lata zbierać miód z mniszka. Pszczoły te bardzo intensywnie penetrują teren w poszukiwaniu pożytku, a zwłaszcza spadzi i potrafią zgromadzić miód spadziowy z pożytku odległego nawet o ponad 3 km, co teoretycznie wydaje się niemożliwe.

Prowadząc obserwacje tych pszczół przy leczeniu warrozy zauważyłem, że są grupy rodzin, w których przy leczeniu jest zróżnicowane porażenie pasożytem i swoimi spotrzeżeniami podzieliłem się z doc. dr Zofią Konopacką. To ona doradziła mi, aby w dennicach uli zamontować specjalne tacki z białym papierem nakryte siatką tak, aby można co 2 dni sprawdzić ilość i jakość osypanej warrozy. Siatka potrzebna była, aby oddzielić pszczoły od spadłej warrozy, i by ustalić, czy osypana warroza zginęła śmiercią naturalną, czy też została uszkodzona przez pszczoły. Obserwacje te, pomimo że są bardzo pracochłonne, prowadziłem przez parę lat i w czasie tych obserwacji udało mi się ustalić, że część pszczół niszczy warrozę poprzez jej kaleczenie. Sprawdzałem to pod mikroskopem -niektóre pasożyty miały nawet przetrącony pancerz lub uszkodzone nogi.

Przez długi czas liczba uszkodzonych pasożytów nie dawała pełnego zadowolenia. Dopiero w 2002 r. wyłapałem rodzinę, która przy leczeniu warrozy miała bardzo mało pasożytów i wiosną ubiegłego roku od tej rodziny wyhodowałem matki córki, które rozpoczęły czerwienie już 27 maja. W lipcu i sierpniu obserwowałem osyp pasożytów w pięciu rodzinach po tej matce. W trzech rodzinach większość spadłych pasożytów była uszkodzona, co sprawdziłem pod mikroskopem, a w czasie leczenia pszczół na przełomie sierpnia i września całkowity osyp warrozy wynosił kolejno 40, 55 i 59 sztuk, co stanowiło około 10% w porównaniu z innymi rodzinami. Moim problemem jest utrwalenie tych cech i oczekuję, że Ośrodek Naukowy w jakiś sposób pomoże mi w tym. Gdyby się to udało, byłby to już ogromny sukces zwłaszcza w naszych warunkach, gdzie leczenie na warrozę ze względu na późną spadź jest opóźnione.

Pszczoła ta oprócz swych zalet ma również i wady. Matki te są bardzo trudno przyjmowane przez inne rodziny, jak również same nie chcą przyjąć innej i bardzo często jest wyrażania opinia, że pszczoła ta być może różni się czymś od innych pszczół, czego póki co, nie wiemy. Być może ta nieznana cecha pozwoliła jej przetrwać do dzisiaj, gdyż w naturze wymiana matek, w tych rodzinach, odbywa się w większości poprzez cichą wymianę. Bardzo często w rodzinach mamy dwie matki zgodnie czerwiące na plastrze - starą i młodą.

W dzisiejszych czasach, gdy trzeba bardzo ograniczyć ilość leków w prowadzeniu pasieki, aby nie dopuścić do skażenia miodu, myślę, że ta stara pszczoła winna mieć swą nową przyszłość, a coraz aktywniejsze jest stare powiedzenie „swego nie znacie, cudze chwalicie".


Jerzy Smoter
Pszczelarz Polski 2(88), luty 2004

Bardzo proszę nie składać do mnie zamówień na matki, gdyż ja nie zajmuję się sprzedażą.

wstecz   dalej