HISTORIA TYMBARKU - CZĘŚĆ 10

Druga Wojna Światowa i okupacja hitlerowska (od 1 IX 1939 r. Do 20 I 1945 r.)

Wprawdzie już od wiosny 1939 r. mówiło się głośno o ewentualnej wojnie i podniecenie w narodzie było znaczne, ale nie zmobilizowano wcześniej większych oddziałów wojska, a mobilizacja przeprowadzona pod koniec sierpnia 1939 r. była zbyt późna i nawet nie została w pełni wykonana. PKU (Powiatowa Komenda Ubezpieczeń) w Nowym Targu nie zakończyła jeszcze swych czynności mobilizacyjnych, gdy nieprzyjaciel wtargnął w nasze granice. Mężczyźni z naszych wsi jeszcze 31 sierpnia czekali przed urzędem PKU w Nowym Targu wraz z tłumami mężczyzn z innych wsi. Narzekali na ogromną kolejkę i ślamazarną procedurę urzędników PKU, którzy nie spodziewali się z całą pewnością, że to ostatni ich dzień pracy w wolnej Polsce. Faktycznie nie dokończono w pełni czynności mobilizacyjnych, gdyż już 1 września 1939 r. Nowy Targ został zajęty przez zmotoryzowane oddziały wojsk hitlerowskich, które wkroczyły na Podhale od strony Słowacji.

Pierwszego września 1939 r. dzień był pochmurny do tego stopnia, że nie było widać przelatujących samolotów, mimo ze słychać było przeloty całych eskadr, co bardzo intrygowało ludzi. Nikt jednak nie przypuszczał, że to już wojna. Wiadomość o wojnie roznieśli nieliczni posiadacze radia, gdy usłyszeli z ust prezydenta Mościckiego tragiczną wiadomość o napadzie Hitlera na Polskę i smutne stwierdzenie prezydenta: "a więc wojna"...

Pod wieczór 1 września pojawili się w Tymbarku pierwsi uciekinierzy z nowotarszczyzny. Następnego dnia liczba uchodźców wzrastała, a za kolumnami ludności cywilnej nadlatywały od czasu do czasu coraz to nowe samoloty niemieckie, które zrzucały bomby na budzące u nich podejrzenia obiekty, a z broni pokładowej ostrzeliwali uciekającą ludność cywilną.

W niedzielę 3 września ucieka już ludność z powiatu limanowskiego, zwłaszcza z zachodniej jego części, gdyż front dotarł już do Raby Niżnej, a Mszana Dolna była pełna pożarów od bombardowań i strzałów zapalających.

4 września do południa bronił dostępu do Kasiny Wielkiej oddział polskich żołnierzy, którzy okopali się na skraju lasu u stóp Lubogoszcza, koło tzw. Mogiły i celnym ogniem dziesiątkowali nacierające kolumny niemieckie. Ponieważ Niemcy zaczęli obchodzić Lubogoszcz, żołnierze polscy wycofali się na Wielką Drogę, na stoki Dzielca i Kiczory, skąd wyparli ich hitlerowcy 5 września. Tego samego dnia przedarły się kolumny niemieckie przez Gruszowiec do Dobrej, a następnie do Tymbarku. Tymbarczanie, chcąc przeszkodzić hitlerowcom w przejeździe zmotoryzowanej armii, popodcinali ogromne drzewa przydrożne koło głównej szosy i powalili je tak, że pokrzyżowane zatarasowały przejazd. Niemcy musieli się zatrzymywać, rąbać gałęzie, odciągać kłody, aby oczyścić szosę, gdyż nie mogli wykorzystać objazdu, bo wtedy musieliby wybudować most nad wysokim i głębokim jarem potoku. Zemścili się za to na ludności cywilnej, którą uznali za winną spotkanych zatorów na drodze. Pierwszych mężczyzn, których spotkali w Tymbarku poddali bestialskim torturom, a skatowanych do ostateczności powiesili przy drodze. Ofiarami hitlerowskimi byli: z Zamieścia - Jan Chlipała (42 lata), Józef Chlipała (43 lata), Stanisław Goryczka(20 lat) ze Słopnic oraz Tadeusz Niezabitowski również ze Słopnic.

Tymbarczanie z czcią zachowali pamięć niewinnie poległych męczeńską śmiercią rodaków, a po wyzwoleniu na miejscu ich kaźni i tragicznej śmierci postawili pomnik ozdobiony krzyżem w laurowym wieńcu i tablicę upamiętniającą ich męczeństwo za to, że byli Polakami. Obelisk pomnika wznosi się na dwustopniowym cokole otoczony jest ozdobnym kwietnikiem w krawężnikowym ogrodzeniu.

W nocy z 5 na 6 września oddziały pograniczne naszego wojska, które bez odpoczynku dzień i noc powstrzymywały nawałę hitlerowską, zostały wzmocnione przez batalion 1 Pułku Strzelców Podhalańskich z Nowego Sącza, który drogą okrężną, przez Tarnów, Bochnię, dotarł do Szczyrzca i umocnił się w okolicy Grodziska. Zadał on Niemcom poważne straty nim został przez nich rozbity, a rozwścieczeni niepowodzeniem hitlerowcy znów brali odwet na ludności cywilnej. Powiesili wtedy kilkadziesiąt osób spośród uciekającej przed frontem ludności cywilnej, a wśród nich majstra szewskiego z Mszany Dolnej - Mitanę - za to tylko, że miał przy sobie brzytwę do golenia, co uznali za broń przeciw Niemcom. Ostrzelali również całą grupę ludności cywilnej, zabijając na chybił trafił kogo popadło. W tych okolicznościach zginęło około 50 osób, a lżej rannym udało się uciec.

Powiat limanowski znalazł się pod okupacją hitlerowską już w pierwszych dniach wojny. Dopóki broniła się Warszawa i Westerplatte, pocieszaliśmy się że w dalszych częściach kraju skoncentrowane wojsko polskie załamie najazd hitlerowski. Niestety, wieści przychodziły coraz smutniejsze.

Z końcem września okupant zorganizował już na naszym terenie swoją administrację. Powiat limanowski włączono do starostwa nowosądeckiego jako jego obwód (Bezirk). Na początek zatwierdzono dotychczasowych wójtów i sołtysów. 29 września urządzono dla nich pierwszą okupacyjną odprawę w Nowym Sączu, gdzie wmawiano im, że Polska już nigdy nie powstanie i powinni wiernie służyć Niemcom. Większość nie uwierzyła w wieczność okupacji, ale niestety znaleźli się i tacy, którzy uwierzyli i dla własnych korzyści pomagali Niemcom, dręczyć, niszczyć naród Polski. Znaleźli się tacy również wśród policjantów, którzy zapomnieli o swej narodowości, stając się pomocniczym narzędziem na służbie niemieckiej. Honor policjantów uratowali ci, którzy uciekali z posterunku do partyzantki lub stale z partyzantami współpracowali.

Przez cały czas okupacji szalał terror i planowa eksterminacja Narodu Polskiego. Kto był dobrym Polakiem nie był pewny życia, dnia ani godziny. Byliśmy w stałym niebezpieczeństwie jak zwierzyna łowna w czasie polowania. Łapano ludzi w ich domach, na drogach, w pociągach, na stacjach kolejowych, przy siedzibach gmin i przy kościele. W obozach więzieniach męczono wszelkimi torturami, głodzono, katowano, mordowano sadystycznymi metodami, a wszystko w szalonym pośpiechu, byle jak najwięcej Żydów wypędzono do tzw. gett. Część rodzin żydowskich skupiono w getcie nowosądeckim, a także w Limanowej i w Mszanie Dolnej. Eksterminację ludności żydowskiej rozpoczęli hitlerowcy masowym mordem większej ilości Żydów na cmentarzu w Nowym Sączu, w maju 1940 r. Od tego czasu gestapo sądeckie, kierowane przez osławionego zbrodniarza Heinricha Hamanna, korzystało z każdej okazji, by niszczyć Żydów bez sądów i wyroków. Strzelano do ludności żydowskiej w ich własnych domach, na ulicach. 29 kwietnia 1942 r. rozpoczęto ostateczną likwidację Żydów w powiecie nowosądeckim. Codziennie strzelano po kilkaset osób na cmentarzu żydowskim i w zamkniętym getcie koło Zamku. Co pewien czas wysyłano całe pociągi Żydów do obozu zagłady w Bełżcu. Jeden z takich transportów we wstrząsający sposób opisał Jan Wiktor. Część Żydów zdołała ujść z getta i ukrywała się wśród ludności polskiej. Za ukrywanie Żydów poniosło śmierć wielu Polaków. Zakończenie eksterminacji ludności żydowskiej w powiecie nowosądeckim, do którego należał i powiat limanowski, nastąpiło w sierpniu 1942 r. W Starym Sączu rozstrzelano wtedy 76 osób, w Krościenku w tym samym czasie rozstrzelano. 52 osoby; Tymbark stał się miejscem kaźni dla 200 osób z obozu przymusowej pracy w Sowlinach. Taką samą ilość osób ludności żydowskiej z Limanowej rozstrzelano w Starej Wsi koło Limanowej. Dnia 19 sierpnia 1942 r. w Mszanie Dolnej dokonano ostatecznej eksterminacji ludności żydowskiej, rozstrzeliwując nad zbiorowym grobem około 1000 osób. Eksterminacją kierował szef gestapo Heinrich Hamann, który dopiero w 1966 r. został ujęty i osądzony za swoje zbrodnie przez sąd w Bohum (Niemczech).

Ludność polską hitlerowcy mordowali w obozach, więzieniach, strzelali i wieszali zakładników w różnych miejscowościach i okolicznościach, urządzali tzw. pacyfikacje, w których palili całe wsie i miasta, a ludność wycinali w pień. Na szczęście niepowodzenia wojsk niemieckich w wojnie sprawiły, że zbrodniarze zaniechali urzeczywistnienia tych nieludzkich planów. Na chwilę zaczęto łagodzić taktykę polityki eksterminacji wobec Polaków, sądząc, że uda im się skaptować polską ludność do wojny przeciwko Związkowi Radzieckiemu. Rozpoczęta w tym celu propaganda nie mogła być przyjęta przez Polaków inaczej, jak tylko odmową.

We wszystkich miejscowościach powiatu limanowskiego, podobnie jak w innych częściach kraju, działała partyzantka. W górach i lasach było więcej stosownych kryjówek dla partyzantów niż w innych stronach Polski, toteż przychodzili tu i łączyli się w szeregach partyzanckich ludzie z różnych stron Polski, aby wspólnie walczyć z wrogiem i przypominać Niemcom i światu, że:

"Jeszcze Polska nie zginęła..."

W Tymbarku bazy materialnej i organizacyjnej podziemiu dostarczała Owocarnia, gdzie inż. Marek, pseudonim Lanca, umiał skupić działaczy patriotycznych, którzy z całym poświęceniem pracowali i walczyli. Ważną rolę odegrał pod tym względem główny księgowy Owocarni mgr Jan Sobczyk. W jego mieszkaniu odbywały się zebrania zaprzysiężonych. Dbał on o takie prowadzenie księgowości, by utrudnić właściwą kontrolę władzom okupacyjnym i ukryć część majątku spółdzielczego na działalność konspiracyjną. Pomagał w prowadzeniu tajnego nauczania nie tylko na terenie powiatu limanowskiego, ale i nowosądeckiego i nowotarskiego. Współpraca inż. Marka i dobranego przez niego aktywu spółdzielczego z ruchem oporu była wielostronna. Członkowie konspiracji otrzymywali w spółdzielni fikcyjne posady, co niejednokrotnie w czasie łapanek mogło chronić od aresztowania. Wielkiego znaczenia jednak to nie miało, gdyż gestapo aresztowało każdego, kto wydał się im podejrzany, tak pracującego, jak i nie posiadającego zaświadczenia z pracy. Zdarzało się, że aresztowano naraz nawet cały zarząd spółdzielni. Pierwszymi ofiarami gestapo stali się: mgr Aniela Brosz i mgr Duchnik, a następnie Roman Kęska, Stanisław Kuc, porucznik Tadeusz Paolone, inż. Adolf Szymański, mgr inż. Wiesław Styś, a następnie wspomniany już główny księgowy spółdzielni, mgr Jan Sobczyk, który został zamordowany w Oświęcimiu. Mgra Duchnika zamordowano już w Nowym Sączu, pozostałych wywieziono do Oświęcimia, skąd wrócił jedynie inż. Styś po wyzwoleniu obozu w 1945 r. Do Oświęcimia wywieziono również pracownika spółdzielni Ludwika Kowalczyka, który szczęśliwie przetrwał katownię obozu i w 1945 r. powrócił. W grudniu 1943 r. został aresztowany w Tymbarku mgr Jan Zapała prowadzący tajne nauczanie. Został on zamordowany w Nowym Sączu na początku 1944 r.

MATERIAŁY ETNOGRAFICZNE Z POWIATU LIMANOWSKIEGO.
Archiwum Etnograficzne Nr.30. Zeszyt 3. 1986.
wstecz   dalej