HISTORIA TYMBARKU - CZĘŚĆ 3

Piekiełko i Kisielówka były wsiami prywatnymi, stanowiły własność dość zamożnego rodu rycerskiego, wywodzącego się ze Słupi i piszącego się "ze Słupi" lub Słupski, a pieczętującego się herbem Drużyna. Drugie odgałęzienie tego rodu, piszącego się od swego gniazda w Rupniowie - Rupniewscy lub "z Rupniowa", posiadało wnet sąsiednie włości rodowe Słupskich, a rejestry poborowe województwa krakowskiego wymieniają Rupniewskich jako panów Łososiny Górnej, Koszar, Kisielówki i Piekiełka. W XVI w. dobra należą do rodziny, która pieczętowała się herbem Szreniawa i używała nazwiska Rupniewscy. Ten herb widnieje nad prezbiterium kościoła w Rybiu, który był kościołem parafialnym dla Rupniowa.

Nie mamy dokładnych dat założenia Kisielówki i Piekiełka, lecz skoro należały do właścicieli Łososiny Górnej, którą lokowano w 1326r., skoro w 1349r. mamy już erekcję kościoła w Tymbarku, skoro w drugiej połowie XIV w. powstaje dokoła wiele nowych miejscowości, będziemy bliscy prawdy, jeśli przyjmiemy drugą połowę XIV w. za czas powstania obu tych miejscowości.

Z biegiem czasu Słupscy ustąpili miejsca Rupniewskim, jedni i drudzy przyczynili się do powiększenia ciężarów pańszczyźnianych swoich poddanych.

W drugiej połowie XIV w. Rupniewscy stracili swoje znaczenie, a powoli również i majątki. Stało się tak na skutek ich działalności ariańskiej. Już w 1543r. Andrzej Rupniewski zamienił kościół parafialny w Łososinie Górnej na zbór ariański, a wnet to samo zrobił w Nowym Rybiu Rupniewski z Rupniowa. W XVII w. Piekiełko należy już do Brzezińskich, a w XVIII w. w pierwszej połowie do Dzięciołowskich, a w drugiej do Dunikowskich, przy których pozostało do uwłaszczenia.

Kisielówka zaś w XVII w. przeszła (jednakże nie cała) do Pieniążków, zamożnego rodu w Krużlowej, a częściowo do Kochańskiego, nowego właściciela Łososiny Górnej. Tę drugą część nabył później od Kochańskiego właściciel Piekiełka - Dunikowski. Pieniążkowie i Dunikowscy trzymali się w Kisielówce jeszcze przez większą część pierwszej połowy XIX w., a następnie całość wykupił Grzegorz Szwabe na kilka lat przed uwłaszczeniem.

Obciążenie ludności

Początkowo ciężary ludności Tymbarku wynosiły, jak podaje dokument lokacyjny, 9 szkojców, to jest 18 groszy czynszu rocznego z łanu. Przeciętnie w królewszczyznach, jak np. w tenucie szaflarsko-nowotarskiej i innych, czynsz ten wynosił 8 szkojców. Podniesienie dla Tymbarczan czynszu o jeden szkojec (dwugroszówka) można wytłumaczyć częściowo korzystniejszymi warunkami gospodarczymi, a częściowo pewną dewaluacją pieniądza. Na początku panowania Kazimierza Wielkiego za 10 szkojców można było kupić 12 ćwiertni zboża, a pod koniec XIV w. ćwiertnia żyta kosztowała 3 grosze, a ćwiertnia owsa 2 grosze. Ćwiertnia średniowieczna (mensura) to nie to samo, co późniejsza ćwierć (quartale). Według obliczeń prof. Grodeckiego pojemność ćwiertni średniowiecznej wynosiła 128 litrów, czyli była równa późniejszemu korcowi (podobnie jak w Niemczech mensura oznaczała der Scheffel, to znaczy korzec).

Nie był to zresztą jakiś wyjątkowo wygórowany czynsz, gdyż - jak nam wiadomo - w tym czasie w innych dobrach prywatnych panów świadczenia czynszowe poddanych były znacznie większe i wynosiły małdrat zboża (małdrat = 12 ćwiertni) z łanu frankońskiego, a niekiedy i 13 ćwiertni oraz gotówką pół grzywny, czyli 24 grosze (12 szkojców).

Woli królewskiej oznaczającej wysokość czynszu z łanu frankońskiego w Tymbarku nie uszanowali "po wieczne czasy" starostowie, ale w miarę upływu lat, w miarę ustalania się tzw. przypisania chłopa do ziemi, na wzór powiększenia ciężarów poddańczych w dobrach prywatnych podnosili czynsze i świadczenia, a stopniowo zmusili nawet tymbarskich mieszczan do odrabiania pańszczyzny, traktując ich na równi z chłopami okolicznych wsi.

Dokument lokacyjny nie oznaczył konkretnie wysokości dziesięciny, lecz określił ją, jak to bywało często w dokumentach lokacyjnych, słowem "pewną ilość" lub "znaczną ilość", lub też "zgodnie z przyjętym w okolicy zwyczajem".

W okolicach Tymbarku dziesięcina ta wynosiła w dobrach królewskich 3-6 szkojców lub też 4, 5 do 8 ćwiertni zboża. Nie była ona jednak zbyt rygorystycznie ściągana i traktowana była dość liberalnie, skoro w wielu miejscowościach nie tylko kmiecie, ale i sołtysi, a często i dwory zalegały z nią nagminnie całymi latami. Wizytacja kanoniczna w Mszanie Dolnej w 1595r. wyraźnie stwierdza, że kościołowi w Mszanie należą się dziesięciny, lecz nie są wypłacane (sed non solvuntur). Ostatecznie w tych trudnych górskich warunkach kościół zadowolił się samą daniną mesznego (messale), a zrezygnował z trudnej i tak do wyegzekwowania dziesięciny, którą starano się ściągać jedynie z dworów. W okolicach Tymbarku meszne przyjęło się tradycyjnie w wysokości: 1 korzec żyta i jeden korzec owsa z łanu, czyli z roli. Było to i tak znacznie mniej, niż wypadałoby z przeliczenia sześcioszkojcowej dziesięciny średniowiecznej, gdyż wtedy należałoby się z roli korce żyta albo 6 korcy owsa, licząc według cen z końca XIV w.

Ciekawe jest również, że Tymbark jako całość, a więc mieszczanie wraz z sołtysem, obciążony został od chwili założenia (bez odliczania 20 lat wolnizny, która obowiązywała przy innych świadczeniach) obowiązkiem obiednego trzy razy w roku, podczas gdy inne miejscowości w królewszczyznach dawały jeden obiad. Obiedne jednorazowo wynosiło 18 szkojców od całego miasta, czyli pół grzywny i wiardunek groszy. Roczna danina miasta, jako całości , z tego tytułu wynosiła dwie grzywny i jeden wiardunek.

Zapowiedziane w dokumencie lokacyjnym utworzenie folwarku na 10 łanach zostało w późniejszych czasach zrealizowane z wielokrotnym przekroczeniem planu. Powstał bowiem folwark w Tymbarku i kilka folwarków na przedmieściach, jak: w Zamieściu, w Jasnej Podłopieniu i w Zawadce. Starostwo jako jednostka dzierżawy królewskiej, zwane również z łacińska tenuta, było puszczane w dzierżawę za pieniądze lub usługi dla króla. Nieraz dzierżawili je ludzie z daleka, jak np. Klemens Wątróbka, kasztelan sandomierski, niekiedy dzierżawcy bywali z bliskich okolic, jak np. Rafał z Raciborzan, dziedziczny właściciel Stróży, który po Wątróbce objął Tymbark w pierwszej połowie XV w. (1440r.).

W tym czasie, jak już wspomniano, w Piekiełku i Kisielówce panowali jako właściciele Rupniewscy. Możemy sobie uzmysłowić, jak intensywnie podnosiła szlachta w tym czasie obowiązki pańszczyźniane, jak rosła ilość robocizny, skoro od kilku dni w roku doprowadzano ostatecznie do pięciu dni w tygodniu. Zachłanność prywatnych właścicieli udzieliła się i dzierżawcom królewskim, którzy na dzierżawach chcieli się jak najprędzej dorobić i dlatego stopniowo wymuszali, podobnie jak w swoich prywatnych włościach, coraz większe robocizny. Nie darowano pod tym względem nawet i mieszczan, a starosta Rafał Raciborzański pędził ich nawet do pracy na folwarku w swojej dziedzicznej wsi Stróży za Porąbką, dokąd musieli chodzić piechotą na każde wezwanie, gdy było tam więcej roboty, niż mogli jej podołać miejscowi.

W tym czasie również i wójtostwo w Tymbarku dostało się w ręce rodziny Raciborzańskich. Kupił je mianowicie brat starosty Rafała, Parandota z Raciborzan, ówczesny właściciel Dobrej. Podpisywał się w związku z tym "Parandota z Raciborzan alias z Dobrej". Mieszczanie tymbarscy musieli również obrabiać i pola wójtowskie, na których "stosownie do dawnego zwyczaju orali, siali i robili, co kazano". Miasto właściwie zaledwie wegetowało. Mieszczanom zostało w 1581r. zaledwie 6 łanów. W mieście było jedynie "czterech rzemieślników pospolitych" i jeden szynk. Nie lepiej przedstawiał się potencjał gospodarczy miasta i za starosty Marszałka alias Bąka z Brzezia, który dzierżawił tenutę tymbarską do końca XVI w. Nie widzimy też rozkwitu miasta pod panowaniem Lubomirskich z Wiśnicza. Lubomirscy, drogą wymiany za swoją rodową wieś Lednicę koło Wieliczki nabyli od Zygmunta III na początku XVII w. klucz wielkoporębski, do którego prócz Poręby Wielkiej i Niedźwiedzia wchodziły: Łostówka, Łętowe, i Konina oraz Podobin i świeżo założony przez Sebastiana Lubomirskiego - Lubomierz.

Za czasów Lubomirskich, według inwentarza z 1629r., miasto miało jednego kowala, 2 tkaczy i 1 szewca. Miał rację ksiądz Stanisław Staszic, sam mieszczanin z urodzenia, gdy wymawiał szlachcie i magnatom, że zagnębili nasze miasta obarczając je nieznośnymi ciężarami i nie dbając o nie.

Po założeniu w 1565r. przez Stanisława Jordana herbu Trąby z Zakliczyna w niedalekim sąsiedztwie Tymbarku nowego miasta, Limanowej, stanowiącego odtąd konkurencję dla Tymbarku, miasto nasze jeszcze bardziej traci szanse atrakcyjności i rozwija się bardzo słabo. W 1665r. liczy zaledwie 326 mieszkańców.

W XVIII w. tenuta tymbarska przeszła w dzierżawę Sebastiana Dębowskiego, który był równocześnie starostą płockim i będzińskim. Dębowscy utrzymali się na starostwie tymbarskim i płockim niemal do końca XVIII w. Ostatnim starostą w Polsce przedrozbiorowej był Stefan Dębowski. Z chwilą pierwszego rozbioru Polski w 1772r. dobra królewskie w zaborze austriackim zostały skonfiskowane na rzecz skarbu cesarskiego. W skrócie mówiono, że królewszczyzny przeszły do kamery (Finanskammer). Jeszcze tu i ówdzie pozostali ci sami starostowie, ale na nowych umowach i nowych warunkach. Tymbark od 1813r. był również puszczony w dzierżawę, a od 1815-1830r. był administrowany przez oficjalistów kamery.

Z przedstawionych wyżej materiałów historycznych i rozważań wynika, że zarówno w folwarkach prywatnych, jak i w królewskich ludność odrabiająca pańszczyznę bądź płacąca świadczenia miała ciężkie warunki bytowe. Początkowo lżej było w królewszczyznach. Niższe były czynsze, wolniej narastała pańszczyzna. Ludność mogła w rażących wypadkach apelować do sądów referendarskich, a nawet do samego króla. Szlachta jednak miała zawsze przewagę, bo w sądach referendarskich zasiadała brać szlachecka, a i apelację do króla potrafili potentaci szlacheccy sparaliżować i unicestwić. Przekonali się o tym kasinczanie, gdy prowadzili ze starostą Rabsztyńskim, który ich delegata Filipa Bolisęgę uwięził i ściął mimo glejtu królewskiego. Tymbarczanie byli jednak ludźmi pokornego serca i cierpliwymi, skoro pozwolili sobie narzucić pańszczyznę, mimo że będąc mieszczanami mogli się bronić i pozostać przy czynszach miejskich. Ostatecznie doszło więc do tego, że w królewskim starostwie obowiązywało 5 dni pańszczyzny, podobnie jak w okolicznych wsiach prywatnych, tak samo jak w Piekiełku i Ksielówce. Tak więc ostatecznie różnica między położeniem chłopa w królewszczyźnie a we wsi prywatnej była raczej natury prestiżowej niż ekonomicznej. Na ogół bowiem wartość globalna obciążeń była wyrównywana, co miało zapobiegać zbiegostwu włościan i osadzaniu się ich we wsiach, w których były lżejsze warunki. Należało by napisać osobną większą rozprawę aby dokładniej przedstawić, z całym zróżnicowaniem rozwój danin i świadczeń, w narastaniu robocizny, w chytrości ich narzucania i przymusie egzekwowania. Podamy tu jedynie średnią wartość obciążeń łanu, czyli roli chłopskiej, na rzecz dworu. Ponieważ pieniądz z biegiem czasu dewaluował się i zmieniał się częściowo także system monetarny oraz formy monety obiegowej (np. zamiast 48groszowych grzywien, wprowadzono 30 groszowy złoty itd.). Podamy tu wartości obciążeń i przeliczenia na zboże. Na podstawie dokumentu lokacyjnego obliczamy, że obciążenie łanu na rzecz jego właściciela wynosiło około 13 korcy zboża, licząc w tym 1/3 pszenicy, 1/3 żyta i 1/3 owsa, co oznaczył sam dokument lokacyjny Kazimierza Wielkiego sporządzony przy zakładaniu Stróży koło Myślenic w 1348r. (vide Kodeks Dyplomatyczny Małopolski, t. I nr dok. 225); natomiast w XVII w. średnie obciążenie roli na rzecz dworu w opłatach, daninach w naturze i robociźnie przedstawiało równowartość 30 korcy żyta, lub 60 korcy owsa.

Powinności na rzecz kościoła ustalone w zbożu nie uległy zmianie wysokości, a nawet w gruncie rzeczy były niższe, niż wyznaczały je kiedyś założenia dziesięciny. Pieniężnych opłat kościelnych nawet nie ma co wspominać, choć tzw. mensale wzrosło z grosza z łanu do dwu groszy z łanu i grosza z zagrody, gdyż stanowiło to równowartość 10 jaj z roli, a 5 jaj z zagrody. Natomiast tzw. świętopierze nie uległo żadnym zmianom i zdewaluowało się. Wynosiło bowiem stale jeden denar, to jest osiemnastą część grosza z roli. Była to więc z biegiem czasu iście symboliczna opłata.

Do ciężarów dworskich i powinności kościelnych dochodziły również i świadczenia państwowe. Pierwsze to tzw. podatek poborowy albo łanowy, wynoszący ogólnie 1 złoty z łanu. Nie był to jednak podatek stały, lecz pobierany był tylko w pewnych latach. Nie przynosił on krajowi pełnych świadczeń od wszystkich łanów, gdyż szlachta nie podawała do wykazów faktycznego stanu, ale niższy. Zamiast łanowego od 1629r. nakładano wielokrotnie tzw. podymne, to jest podatek od domów. Szlachta i tu ukrywała w wykazach część domów, ale podatek ten dawał skarbowi państwa większe wpływy niż łanowe, ponieważ od domu pobierano 3 złote, a na niejednym łanie było już po kilka domów.

Od XVI w. począwszy, gdy państwo znajdowało się w szczególniejszej potrzebie, sejm uchwalał podatek zwany pogłówne generalne; w XVI w. występowało ono tylko sporadycznie (w 1520 i 1590). Natomiast w drugiej połowie XVII w. pojawiało się częściej, bo w 1662, 1674, 1675, 1677, 1683r. Pogłówne przeznaczane przede wszystkim na potrzeby wojska pobierano od całej ludności od 11 roku życia, z wyjątkiem ludzi niezdolnych do pracy i żebraków. Wykazy ludności obowiązanej do opłaty pogłównego były zaprzysięgane przez przedstawicieli chłopów i dworu. Wysokość tego podatku od głowy poddanego wynosiła w XVII w. 1 złoty.

Jak więc widzimy, także i podatki państwowe nie stanowiły w stosunku do ciężarów pańszczyźnianych wygórowanego obciążenia i były zaledwie ich ułamkiem.

MATERIAŁY ETNOGRAFICZNE Z POWIATU LIMANOWSKIEGO.
Archiwum Etnograficzne Nr.30. Zeszyt 3. 1986.
wstecz   dalej