Zbójnictwo w Beskidach w XV-XVIII wieku

Najstarszą znaną dotąd wiadomość o zbójnikach zawiera dokument z 1413 r., poświadczający nadanie dożywotnio Zyndramowi z Maszkowic przez Macieja, biskupa przemyskiego, wsi Przysietnicy pod Brzozowem w ziemi sanockiej. W zamian Zyndram był zobowiązany do obrony życia i mienia poddanych przed Tatarami oraz przed grasującymi tam często zbójnikami beskidzkimi1. Jest to dosyć ważna wiadomość, ale być może przestudiowanie materiałów źródłowych z przełomu XIV i XV w. może już dostarczyć w tej mierze ustaleń wcześniejszych. Nie chodzi tu jednak o ścisłą datę roczną. Wiadomo, że zbójnictwo było zajęciem o charakterze rabunkowym i na tym tle nierzadko zbrodniczym. Warunki do jego uprawiania ułatwiała przyroda górska, obfitująca w leśne przełęcze i przesmyki, dogodne do ukrycia się i urządzania zasadzek. Kolejnym ułatwieniem była słabość władzy państwowej, która nie zabezpieczała nietykalności mienia i życia przed złoczyńcami.

Czynnikiem zachęcającym do uprawiania łupiestwa było pojawienie się w XIV w. na drogach handlowych mieszkańców miast, a także osad wiejskich, którzy trudnili się wymianą towarową ze Słowacją, czyli ówczesnymi Górnymi Węgrami. Nie oznacza to jednak, że proceder zbójnictwa nie był dotąd znany. Zaznaczał się na szlakach handlowych o wiele wcześniej niż powstały miasta lokacyjne, tyle że pozostawał zjawiskiem stosunkowo rzadkim i przez to niezarejestrowanym przez źródła.

Rabunki towarów na drogach handlowych miały w tamtych czasach miejsce nie tylko na górzystych terenach Polski południowej, zdarzały się też nierzadko na obszarach nizinnych. A jednak nie potrafilibyśmy tam dopatrywać się zbójników, lecz tylko zwykłych złoczyńców.

Zbójnictwo zatem jest swego rodzaju fenomenem karpackim, tatrzańskim i beskidzkim. Tu właśnie obrosło w legendę i stało się ważnym składnikiem tradycji góralskiej w Polsce i na Słowacji, a przez to motywem bogatej twórczości literackiej i plastycznej obydwu narodów. Ruch ten powiązany z Tatrami i Beskidami łączy się ściśle z historią Małopolski południowej i częściowo Śląska Cieszyńskiego z jednej strony, zaś z Morawami i Słowacją z drugiej. Zbójnicy w Polsce działali najintensywniej na obszarze Beskidów, dlatego wydaje się, że bardziej pasuje do nich nazwa beskidnicy.

Gdy bierzemy pod uwagę ich siedziby, skłonni jesteśmy stwierdzić, iż był to ruch ograniczony do Beskidów i Pogórza Karpackiego. Kiedy spoglądamy na zbójnictwo od strony skutków gospodarczych i politycznych, musimy podkreślić, iż było ono ważnym problemem dla władzy państwowej. Z tego powodu zajmowały się nim nierzadko najwyższe czynniki w państwie, nie wyłączając króla2.

Z przytoczonych w drugim przypisie przykładów wynika, że należy odróżniać działalność rozbójniczą i łupieską kup niewypłaconych żołdaków i rozbójników szlacheckich od napadów rabunkowych, podpaleń wsi i miasteczek, dokonywanych przez zbójników-beskidników, rekrutujących się przeważnie z ludności wieśniaczej (Wołochów, górali i chłopów wsi pogranicza).

Ich zejście na drogi rozboju i łupiestwa nie zawsze (lub nie tylko) miało na celu rabunek mienia. Znajdujemy bowiem przykłady źródłowe wskazujące na akty zemsty ludzi pokrzywdzonych przez szlacheckich panów gruntowych3 , przy czym w grę mogło wchodzić pozbawianie poddanych lepszych gruntów, zawyżenie obciążeń feudalnych, a nawet sprawy osobiste, jak uwiedzenie żon, córek itp. Taki zbójnik-mściciel najczęściej zyskiwał przychylność ludności pasterskiej i chłopskiej obszarów pogranicza po obu stronach Karpat.

Większość zbójników-beskidników trudniła się jednak rozbojem i rabunkiem z chciwości w nadziei polepszenia swojego losu przez zgromadzenie środków materialnych, zabierając je innym, niekoniecznie bogatym panom z dworów i folwarków szlacheckich, bo również ludności wieśniaczej, a także kościołom parafialnym i klasztorom4. W połowie XV w. był zagrożony Żmigród. W 1455 r. na bramie miasta zostało powieszone pismo z pogróżkami. Jego autorami byli kmiecie, poddani zamku w Makowicy pod Bardiowem, którzy z powodu stracenia ich człowieka ze wsi Komloszów, żądali satysfakcji pod groźbą spalenia miasta5. Groźba ta została spełniona w 1474 r., tyle że przede wszystkim przez najeźdźców pod wodzą starosty Makowicy Tomasza Tarczy oraz zbójników (malefactores). Nie tylko zniszczyli oni osadę miejską, lecz także ogołocili z naczyń i sprzętów liturgicznych kościół, nie oszczędzając nawet mensy ołtarza w poszukiwaniu relikwii6. W 1484 r. zwrócono kościołowi w Niedźwiedziu szczęśliwie odzyskane krzyż srebrny et aliarum rerum execclesia Niedzweczensi olim amisarum7. Zniszczenia przez zbójników doznała też w 1492 r. Piwniczna, którą król zwolnił z tego powodu na osiem lat od podatków8.

Wymienione wyżej napady można łączyć z wojną, którą Jan Olbracht prowadził z swoim bratem Władysławem o tron węgierski. Wojny stwarzały dogodne warunki dla działalności zbójniczej, ułatwiały bowiem uniknięcie odpowiedzialności za czyny łupieżcze i zbrodnicze.

Z górą sto lat później beskidnicy doszczętnie spalili Muszynę i obrabowali muszyński kościół. Rozbili nawet ołtarz wielki w celu wydobycia relikwii św. Piotra i Pawła10. Wielokrotnie był również napadany i łupiony kościół w Rymanowie. Beskidnicy ograbili go w 1635 oraz 1647r4, wyzyskując zamieszanie w kraju, wywołane ruchami chłopskimi na Ukrainie. W 1571 r. zapisano, że złoczyńcy kradną i wielkie szkody czynią tu w Rymanowie. Owi predones Ungaricales kradli nagminnie nie tylko bydło, lecz także odzież, obuwie oraz sprzęty domowe, a nawet (1597) rozpowszechniali fałszywą monetę11. Feralnym dla Rymanowa dniem był 3 maja 1677 r. ,kiedy opryszkowie z Węgier i Bieszczadów obrabowali kościół, a także zabili i poranili (posiekli) wielu ludzi, w tym wartowników miejskich12. Zrabowane i ukradzione mienie zbywali za Karpatami na Słowacji oraz na miejscowych targach i jarmarkach.

W aktach sądu kryminalnego kresu muszyńskiego zapisano pod 1649 r., że zbójnicy-beskidnicy sprzedawali zrabowane przedmioty oraz bydło na jarmarku w Grybowie. Tu zbójnik Tymko Nichniak ukradł w 1719 r. m.in. kontusz, należący do mieszczanina grybowskiego13.

Beskidnicy kradli nie tylko kosztowności, pieniądze, konie lub bydło, zabierali także dokumenty dotyczące praw własnościowych, przywileje miejskie, w tym dokumenty lokacyjne. W 1448 r. bracia Ryczo i Hync zabrali i wywieźli do zbójeckiego zamku Lednicy (pogranicze Słowacji i Moraw) przywileje miejskie Żywca w nadziei, że miasto je wykupi14, zaś w połowie XVII w. skradziono przywilej na sołectwo wsi Szulin koło Forbasów na Spiszu. Jak przekazują źródła historyczne, z dworu sołtysiego zabrano również rożne rzeczy domowe15.

Inny napad zbójniczy na Żywiec nastąpił 17 września 1625 r., kiedy beskidnicy obrabowali miejski młyn podzamkowy oraz dom Szymona Namysłowskiego w przyległości miejskiej o nazwie Rudza, zastrzelili mieszczanina Jana Bielowicza i odeszli bezkarnie pod osłoną nocy16. W tradycji miejscowej gniazdami zbójnickimi były góry Pilsko oraz Syfron, inaczej Taniecznik koło Jeleśni, a także Biała nad wsią Ciścem17.

Księgi sądowe przekazały sporo informacji o zbójnictwie grupowym, zorganizowanym przez zbójnicze grupy opryszków na czele z osławionymi prowodyrami, których nazywano harnasiami lub hetmanami. Wiadomości zachowały się także o zbójnictwie indywidualnym, dokonywanym w pojedynkę,względnie przez dwie lub trzy osoby18.

Na podstawie księgi wójtowskiej Biecza z lat 1549- 169319 udało się obliczyć, że torturowani podczas śledztwa opryszkowie zdradzili ponad 170 imion i nazwisk swoich kompanów, przy czym ponad połowę z nich stanowili beskidnicy z ziem Polski południowej, nieco mniej zbójnicy słowaccy20. W 1662 r. trzy kompanie beskidników grasowały w państwieżywieckim. Rozbił je Stefan Bidziński, rotmistrz wojsk królewskich, a hetmanów zbójnickich - Klimczaka, Mizię, Łyśniowskiego oraz ich podkomendnych stracono21.

Postrachem kupców, wożących towar na sprzedaż, a także mieszkańców wsi Podkarpacia, była skompletowana z chłopów pochodzenia wołoskiego kompania Fedora Głowatego (Hlavatego), który napadał w ostatniej dekadzie XV w. również na Bardiów. Jako rekompensatę za stracenie tam kilku towarzyszy, ludzi dobrych i niewinnych, zażądał Głowaty od bardiowian 400 florenów w złocie, grożąc zniszczeniem miasta. Ze względu na osobliwie napisany list z pogróżkami z r. 1493, który zachował się w archiwum bardiowskim, działalnością zbójniczą Głowatego zajmowało się wielu badaczy. Pełne opracowanie tego epizodu z bogatej historii zbójnictwa zawdzięczamy nieżyjącemu już historykowi słowackiemu - Aleksandrowi Husčavie22. W 1499 r. ograbił on mieszczan z pieniędzy, narzucając im kontrybucję, zaś w kolejnym napadzie na przełomie czerwca i lipca spalił całe miasto23.

Miejscowościami najbardziej znienawidzonymi przez beskidników Głowatego były: Orawa, Murań, Dunajec (Nowy Targ), Rymanów, Sanok i Przemyśl. Należy do nich dołączyć jeszcze Żmigród, Biecz, Muszynę, Nowy Sącz, Żywiec i Oświęcim. Większość z tych miast miała tzw. prawo miecza, co oznaczało, że dokonywano w nich jawnie sądów nad schwytanymi zbójnikami i wykonywano publiczne egzekucje. Był to stary, średniowieczny zwyczaj, swego rodzaju theatrum organizowane przez władze państwowe oraz miejskie.

Zbójników za łotrostwa ścigano zapamiętale. Miały ich dosyć dwory i folwarki monarsze, szlacheckie i kościelne, a także miasteczka i zwykłe wioski. Zagrożenie napadami nasilało się zwłaszcza w czasie wypraw wojennych, gdy w zamkach i miastach nie było wystarczających do obrony sił zbrojnych. Powoływano wtedy pospolite ruszenie szlachty (jak np. już w XV w. szlachty szczyrzyckiej), a także mieszczan i chłopów24.

W 1645 r. ustalono w Proszowicach na sejmiku szlachty województwa krakowskiego podatek z miast i wsi powiatu bieckiego na utrzymanie 20 harników dla tropienia i tępienia zbójnictwa, a biskup krakowski Piotr Tylicki wydał w 1647 r. (na podstawie zarządzenia poprzednika, biskupa Jakuba Zadzika z 1638 r.) ordynację dla Muszyny i Tylicza.

Nakazywał w niej (w związku z uaktywnieniem się beskidników, napadających na wozy kupieckie, rabujących i podpalających domostwa), aby każdy mieszczanin dysponował rynsztunkiem wojennym, to jest muszkietem, rusznicą, szablą, ładownicą, siekierą, zaś komornik - kosą osadzoną na sztorc. Obciążył też oba miasteczka obowiązkiem utrzymywania harników oraz wystawiania 10 pachołków na wartę w zamku muszyńskim25. Jednym z miast najbardziej znienawidzonych przez beskidników była Muszyna, miała bowiem prawo miecza.

Złoczyńcy w Muszynie byli ścinani - jak nas informuje list starosty muszyńskiego Jana Wolskiego z kwietnia 1463 r. - przez kata sprowadzanego z Bardiowa. Do obowiązków poddanych wsi Królowej Ruskiej w Sądeckiem należało trzymanie warty po 3 razy w tygodniu i chwytanie rozbójników, a nadto strzeżenie bezpieczeństwa na drodze z Nowego Sącza do Łabowej i dalszych wiosek kresu muszyńskiego.

Był to obowiązek uciążliwy i kosztowny, lecz dla normalnego funkcjonowania mieszkającego tu społeczeństwa konieczny. Wiadomo bowiem, że na ludność osadnictwa wołoskiego nakładano już od lokacji obowiązek czuwania nad bezpieczeństwem podróżujących, ochrony ich przed złoczyńcami oraz zbrojnego wspomagania organizowanych przez starostów i burgrabiów wypraw przeciw zbójnikom i sprawcom napadów dokonywanych przez innych nieprzyjaciół królestwa.

Wołosi byli w związku z tym uzbrojeni, a ich gotowość wojenna była co jakiś czas kontrolowana. Rychło gotowość ta okazała się problematyczna. Większość bowiem beskidników Pogórza rekrutowała się w XVII i XVIII w. z ludności wołoskiej26. Za udział w rozbojach, rabunkach i podpaleniach groziły surowe kary.

Mało który z ujętych zbójników ocalił głowę, żaden nie uniknął tortur, a jak przeżył, opuszczał więzienie okaleczony. Istniała milcząca zgoda dotycząca tego, że złoczyńca zasługuje na najwyższy wymiar kary, a sam przebieg sądu i egzekucji wyroku były widowiskiem publicznym, niewątpliwie dla odstraszenia chętnych do uprawiania zbójnictwa. Nikt się temu nie przeciwstawiał i nikt się temu nie dziwił. Kościół dbał zaledwie o to, aby skazany po opartym na torturach śledztwie, wyspowiadał się.

Egzekucja wyroku skazującego na śmierć była zorganizowanym spektaklem i odbywała się w miejscach publicznych, przeważnie w rynku miasta, w obecności tłumów ludzi. Jej reżyserem i wykonawcą był od wieków mistrz tortur, czyli kat. Nie w każdym mieście był jednak tak wysoce wykwalifikowany specjalista. Z tego, co na ten temat zostało już napisane, wynika, że kata na stałe zatrudniał Kraków, Oświęcim, Żywiec (do którego sprowadzano czasem też mistrza z Cieszyna), a na Podkarpaciu - Biecz, Sanok oraz Przemyśl. Z usług kata bieckiego korzystał Żmigród, z Bardiowa zaś sprowadzano kata do Muszyny.

Z przytoczonych tutaj przeze mnie uwag jawi się negatywny wizerunek zbójnictwa, gdyż na jego treść składają się nieszczęścia tysięcy ludzi, setek złupionych i spalonych miejscowości, męczarnie schwytanych sprawców rabunków i rozboju, obraz ponury, daleki od utrwalanego przez literaturę piękną. Jeszcze do niedawna dostrzegano w zbójnictwie formę chłopskiego oporu przeciwko ciężkiemu jarzmu poddaństwa27. Ale walką klasową nie da się wytłumaczyć większości napadów, rabunków i rozbojów. Był to zatem ruch o motywacjach złożonych, przeważnie jednak przestępczych. Skąd bierze się zatem owiana legendą tradycja zbójników, zabierających mienie bogatym, aby rozdać je ubogim? Trudno się zdobyć w tej mierze na odpowiedź kompetentną. Może jednak żyli i tacy, wrażliwi na krzywdę ludzką harnasie?

W dostępnym mi materiale źródłowym oraz opracowaniach o zbójnictwie takich ludowych bohaterów jednak nie spotkałam.

Jedynie piękne legendy mówią o szlachetnych harnasiach. Dwie dotyczą założenia Biecza i Bardiowa. Oto herszt zbójników o imieniu Becz rodem z Węgier, działający na pograniczu polsko-węgierskim (ziemia sanocka, biecka i sądecka), zgromadził wielkie skarby. Kiedy wpadł w ręce strażników królewskich i groziła mu śmierć, wyprosił ułaskawienie za obietnicę założenia miasta. Dotrzymał danego słowa. Wdzięczni mieszczanie nazwali to miasto jego imieniem - Biecz. Również dwaj bracia, Roman i Krzysztof, ukrywający się na Kamiennej Górze przy Bardiowie, dzięki rabunkom zdobyli ogromne kosztowności. Roman postanowił przeznaczyć swoje skarby na założenie miasta. Z całej siły rzucił z Kamiennej Góry toporek, czyli bardę i tam, gdzie się on zagłębił w ziemię, założył miasto, zwane Bardo-fo, czyli Toporzysko28. Czy takie legendy mogłyby powstać w atmosferze nienawiści czy też niechęci do wszystkich zbójników, chyba jednak nie, ale to już temat do innych rozważań…

Jadwiga Trojan

    Przypisy:
  1. ...quo villam Przesietnica (iuxta Brzozow) Zyndramo de Maszkowice ad dies vitae ipsius cedit cum onere bona episcopalia defensandi. Defensio illa non tantum contra Tartaros necessaria fuit, sed et contra latrones Beskidenses (in montibus Carpaticis), qui saepius in his submontanis regionibus rapinas exercerunt. Premislia Sacra sive series et gesta episcopo-

  2. W 1448 r. miał miejsce zjazd w Sanoku z udziałem królowej Zofii, kanclerza królestwa Jana Koniecpolskiego, biskupa przemyskiego Piotra i innych dygnitarzy w sprawie bezpieczeństwa na drogach, poskramiania band rozbójniczych, zwłaszcza na drogach do Bardiowa, zob. Dokumenty polskie z archiwow dawnego krolestwa Węgier, wyd. S. Sroka, t. I, Kraków 1998 (dalej cyt. Dokumenty polskie), nr 94 i por. nr 95, 118; A. Fastnacht, Słownik, t. 3, s. 126). W końcu sierpnia 1463 r. w zamku w Niedzicy pod Czorsztynem spotkali się Jakub z Dębna - starosta generalny krakowski ze Stefanem Zapolyą, żupanem spiskim i współdziedzicem Kieżmarku. Celem spotkania było podjęcie decyzji dotyczących uspokojenia pogranicza, przy czym strona polska zarzucała węgierskiej, że dopuszcza do napadów, rabunków i zniszczeń we wsiach i miastach polskich, w tym zwłaszcza ze strony Tomasza Tarczy, starosty na zamku w Lipanach, który splądrował wsie kresu muszyńskiego, zob. Dokumenty polskie, t. II, nr 191-194. Uwolnione od działań wojennych kupy żołdactwa węgierskiego napadały na południowe ziemie polskie, przy czym największe spustoszenia spowodował wspomniany najazd Tarczy w 1474 r. (por. F. Kiryk, Jakub z Dębna na tle wewnętrznej i zagranicznej polityki Kazimierza Jagiellończyka, Wrocław 1967, s. 66 i in.; K. Baczkowski, Najazd węgierski na Podkarpacie, "Rocznik województwa rzeszowskiego", t. 9, 1978, s. 130-131); M. Antoniewicz, Zamki na Wyżynie Krakowsko-Częstochowskiej, Kielce 1998, s. 162-187. Również bratobójcza wojna o tron węgierski skierowała w latach 1492-1493 niewypłaconych zaciężnych na drogę rozboju i rabunku (F. Kiryk, Związki handlowe i kulturalne miast małopolskich ze Słowacją w XV i XVI stuleciu, "Historické Štúdie" 41, Bratislava 2000, s. 22, przyp. 92; K. Baczkowski, Walka o Węgry w latach 1990-1992, Kraków 1995, s. 95-98 i n.). Podobne zamieszki miały miejsce po klęsce pod Mohaczem w wojnie z Turkami i w okresie walki o tron w latach 1526- 1532 na Węgrzech, kiedy kupy żołdaków i chłopów rabowały i paliły wsie polskiego pogranicza. A i później nie brakowało podobnych wydarzeń, a także napadów zbójniczych, angażujących najwyższe czynniki państwowe. W 1549 r. doszło do porozumienia króla Zygmunta Augusta z Habsburgami na tle wzajemnej pomocy w uśmierzaniu buntów poddanych, w tym także beskidników (Historia Polski, t. I, cz. 2, pod red. H. Łowmiańskiego, Warszawa 1957, s. 226). Z 1626 r. oraz z lat późniejszych (1642-1643, 1647, 1649, 1650, 1658, 1659) pochodzą uchwały szlachty sejmiku zatorskiego o zwalczaniu zbójnictwa (Materiały do dziejów zbójnictwa góralskiego z lat 1589-1782, Lublin-Łódź 1952, s. 172). W 1626 r. także Konstancja, żona króla Zygmunta III, nadała 5 maja Żywcowi ordynację, w której czytamy, że mieszczanie mają słuchać miejscowego zamku w sprawach poskramiania zbójników, którzy się w pobliżu znajdują (tamże, s. 189). Późną jesienią 1656 r. wystawiono Janowi Grockiemu, burgrabiemu bieckiemu, zwolnienie od wyprawy wojennej, zobowiązując go równocześnie do zwalczania zbójnictwa (tamże, s. 187).

  3. Przykładów tego dostarcza z połowy XVI w. m.in. Nowotaniec, włość Hieronima Stano w ziemi sanockiej, nękany napadami i rabunkami bydła oraz podpaleniami przez beskidników, rekrutujących się z okolicznych wsi osadnictwa wołoskiego, w tym też poddanych dziedzica dóbr. Zob. Regestr złoczyńców grodu sanockiego 1554 -1638, wyd. O. Balzer, Lwów 1891, nr 10, 17,18, 31, 38; W. Sołtys, Stosunki ziemi sanockiej z południowym sąsiadem w świetle "Regestru złoczyńców grodu sanockiego", "Rocznik Sanocki", t. 2, 1967, s. 71-74; por. też F. Kiryk, Bukowsko i Nowotaniec pięćset lat sąsiedztwa, "Rocznik Sanocki", t. 9, 2006 .

  4. Niemało takich napadów na domy wiejskie i ogołacanie ich ze sprzętów domowych oraz bydła przekazuje korespondencja miast (i niektórych wsi) z Bardiowem. Wiele przykładów takiego zbójowania przytacza cytowany wyżej Rejestr złoczyńców grodu sanockiego (passim), a także Chronografia albo Dziejopis Żywiecki, wyd. S. Grodziski i I. Dwornicka, Żywiec 1987. To drugie źródło zarejestrowało np. że Samuel Chrapkowski z Gierałtowic został skazany w 1616 r. na śmierć, bo krowy wykradał i zabijał, a każdą ze skory odarłszy, sprzedawał (s. 130). Podobnie czyniła kompania Sebastiana Burego, który uprowadzał bydło i zabierał ubiory, obuwie i inne mienie wieśniacze, a nawet wykradał (w 1624 r.) miody, ścinając w celu ułatwienia rabunku drzewo z barcią (s. 240, 159). W 1626 r. zbójnicy napadli na Siekierczynę koło Limanowej, włość Tobiasza Jaklińskiego, w której szukali pieniędzy. Niedługo potem uderzyli na dwór w Barcicach, ale biciem dzwonów na trwogę ich wypłoszono. Przypomnieli sobie o dworze Jaklińskiego, który pod wodzą Szarka i Czarnoty, doszczętnie złupili i spalili. Z Siekierczyny udali się do Nowego Sącza, lecz tu ich spostrzeżono i zaczęto dzwonić na gwałt, wobec czego odeszli i udali się w kierunku Tymbarku (E. Długopolski, Z życia zbojników tatrzańskich, "Pamiętnik Towarzystwa Tatrzańskiego" 1912, s. 39-48). Przykładów rabunkowej działalności beskidników spotykamy wiele w dawnym powiecie szczyrzyckim oraz ziemi bieckiej (w odniesieniu do powiatu bieckiego skrupulatnie zebrał je T. Ślawski w rozprawie - Beskidnicy ziemi bieckiej, [w:] Biecz. Studia Historyczne, Wrocław 1963, s. 413-428, zaś do ziemi sanockiej, cytowany przed chwilą W. Sołtys, Stosunki ziemi sanockiej, s. 76-79 i n.).

  5. Dokumenty polskie, t. II, nr 135.

  6. Tamże, nr 260; por. K. Baczkowski, Najazd węgierski na Podkarpacie, s. 130-131.

  7. Archiwum Państwowe w Krakowie (APKr.), Consularia Cracoviensia 430, s. 52.

  8. MS IV.

  9. F. Kiryk, Miasta kresu muszyńskiego, s. 33.

  10. Tenże, Rymanow. Dzieje miasta i Zdroju, s. 29.

  11. Tamże.

  12. Tamże.

  13. Starodawne Prawa Polskiego Pomniki, t. IX. Kraków 1889, s. 25 i por. s. 62.

  14. E. Janota, Wiadomość historyczno-jeograficzna o Żywiecczyźnie, Cieszyn 1859, s. 6.

  15. Lustracja województwa krakowskiego 1659-1664. Wyd. A. Falniowska-Gradowska i F. Leśniak, t. II. Warszawa 2005, s. 722.

  16. Chronografia albo Dziejopis, s. 257-258.

  17. Tamże, s. 7-8, 247; por. Materiały do dziejow zbojnictwa goralskiego z lat 1589-1792, opr. S. Szczotka, Lublin- Łódź 1952, s. 11.

  18. Z bogatych w informacje i konkretnych zeznań głośnego zbójnika Józefa Baczyńskiego z 1736 r. wynika, że działał w grupie 4-7 osób, operując głównie w Żywiecczyźnie, Wadowickiem, Nowotarskiem i Myślenickiem (Dobczyce). Omijał kościoły i klasztory, zabierając pieniądze, odzież, obuwie, sprzęty i naczynia z metali szlachetnych głównie z dworów i folwarków szlacheckich. Zob. S. Szczotka, Żywot zbojnicki Jozefa Baczyńskiego zwanego Skawickim (Odb. z Kwartalnika Etnograficznego Lud, t. 34, 1936), Lwów 1937, s. 3-16.

  19. Archiwum Państwowe w Krakowie (APKr) rps dep. 6

  20. T. Ślawski, Beskidnicy ziemi bieckiej, s. 419.

  21. Chronografia albo Dziejopis, s. 206.

  22. O činnosti zbojnickych družin na severowyhodnom Slovensku na konci XV stor. Bardejovsky vyhrazny list vo svetle historie, "Historické Štúdie", t. 2, 1956, s. 181-215; por. T. Ślawski, Beskidnicy ziemi bieckiej, s. 414. S. Sroka, Szkice bardiowskie, Kraków 2003, s. 65-71 (tam też podobizna zabytku i pełniejsza o nim lista opracowań).

  23. A. Husčava, jw.; F. Kiryk, Rymanow, s. 29.

  24. Chronografia albo Dziejopis, s. 39. Informacje takie przekazywał Bardiowowi w 1537 r. dziedzic Żmigrodu - Andrzej Stadnicki, prosząc miasto o pomoc, bo wielu zbojnikow ciągnie z zaciężnymi (OAB, nr 8508). Już w 1454 r. wstawiał się w Bardiowie za szlachcicem Jerzym Thuczkim, którego zajęli zbójnicy z towarem, Krzesław Wojszyk, dziedzic Żmigrodu (OAB, nr 737), a w 1459 r. wdowa po Krzesławie, podkomorzym krakowskim, za uwolnieniem z rąk zbójników Łukasza Wilusza, mieszczanina krośnieńskiego (OAB nr 1135 oraz 2464; zob. Dokumenty polskie, t. II, nr 119, 122, 151). Pogranicze było pełne zbójników w latach siedemdziesiątych oraz na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XV w., a także w latach 1514-1530 (OAB, nr 4521, 4552, 4587). W 1588 r. kolejny dziedzic Żmigrodu zawiadamiał Bardiów o kupach zbójniczych, napadających na karawany kupieckie (OAB, list z 25 maja)

  25. F. Kiryk, Miasta kresu muszyńskiego, s. 29.

  26. W. Sołtys, Stosunki ziemi sanockiej, s. 70-73, 89.

  27. Por. S. Szczotka, Materiały do dziejów zbójnictwa, s. 5.

  28. S. Udziela, Z podań i dziejów ziemi bieckiej, Kraków 1926, s. 5; zob. też W. Fusek, Biecz i dawna ziemia biecka na tle swych legend, bajek, przesądów i zwyczajów, Biecz 1939, s. 131 (gdzie także podanie o Sypce oraz o drabie, sympatyczne historyjki o dawnych starciach zbójników z wyzyskiwaczami i gnębicielami prostego ludu). Legendy te przytacza (lub o nich wspomina) również T. Ślawski, Beskidnicy ziemi bieckiej, s. 416 .
wstecz   dalej