Polskie krowy w Szczyrzycu

Szczyrzyc koło Limanowej słynie tym, że od ośmiu wieków znajduje się tam opactwo cystersów. Ojcowie oraz bracia nie tylko modlą się, ale za przykładem św. Benedykta każdą wolną chwilę wypełniają pracą. Niemal od początku istnienia opactwa na ziemi limanowskiej prowadzili tam duże gospodarstwo. Niestety, po wojnie zostało im zabrane, niewielką część cystersi odzyskali dopiero 11 lat temu. Dziś gospodarzą na całego. To właśnie w Szczyrzycu znajduje się największa w Polsce hodowla czerwonej polskiej rasy krów, którą wzorowo odnowiono w opactwie.

Odkąd cystersi są w Szczyrzycu, czyli od ośmiu wieków, zawsze, idąc za nakazem Reguły św. Benedykta "Ora et labora" ("Módl się i pracuj"), prowadziliśmy tu gospodarstwo rolno-ogrodnicze. Tym samym dawaliśmy i dajemy ludziom z okolicy przykład, uczymy ich kultury agrarnej - podkreśla opat Eugeniusz.

Jeszcze przed wojną cystersi w Szczyrzycu gospodarzyli na blisko 800 ha. Dziś ich gospodarstwo obejmuje 265 ha, z czego grunty własne stanowią 120 ha, 85 ha to las, a 65 ha to ziemia niegdyś należąca do opactwa, a obecnie dzierżawiona od Agencji Rynku Rolnego. - Chcielibyśmy odkupić od państwa nasze ziemie, prowadzimy w tej sprawie rozmowy. Może niedługo nam się uda - mówi z nadzieją opat.

Nieopodal klasztoru - po drugiej stronie drogi - stoją zabudowania gospodarcze, należące do klasztoru. To właśnie tam prowadzona jest hodowla bydła. - Większość krów należy do typowo polskiej rasy krów czerwonych. Tylko 16 sztuk to krowy biało-czerwone - podkreśla Zbigniew Więcławek, kierownik gospodarstwa. Opat cystersów w Szczyrzycu dodaje, że ich specjalistyczne gospodarstwo posiada jedyne stado zachowawcze w Polsce i tym samym stanowi bazę genetyczną. - Nasze krowy należą do rasy wyhodowanej przez cystersów jeszcze przed II wojną światową - dodaje.

Na pytanie, czym rasa krów czerwonych różni się od innych, kierownik gospodarstwa odpowiada bez namysłu: - Jest to nasza polska, górska rasa. Odporna na choroby, o mocnych nogach. Krowy tej rasy nie są może tak wydajne jak inne, jeśli chodzi o mleko, ale to, które dają, nie może się równać z żadnym innym.

Niemal od zera

Przed 11 laty, w 1993 roku, cystersi odzyskali część skonfiskowanych im po wojnie gruntów. Jak powiedział nam Zbigniew Więcławek, w "spadku" dostali także kilka krów, niestety, nie najlepszych. W odzyskanym gospodarstwie niemal wszystko znajdowało się w opłakanym stanie. Trzeba było zaczynać prawie od zera. Podnosić budynki z ruiny, rozszerzać hodowlę krów. W 1998 roku opactwo złożyło do EkoFunduszu projekt ratowania polskiej rasy krów. Dzięki temu, że okazał się najlepszy, udało się pozyskać odpowiednie środki. - Oczywiście musieliśmy dać jedną trzecią swoich pieniędzy - zaznacza opat.

W ten sposób udało się zmodernizować niemal całe gospodarstwo. - Z obory uwiązowej zrobiliśmy bezuwiązową, tak że nasze krowy przez cały czas chodzą na wolności i same wybierają, gdzie w danym momencie chcą być - podkreśla pan Zbigniew.

Zwierzętom przygotowano wybieg. Dziś gospodarstwo cystersów jest w pełni dostosowane do wymogów Unii Europejskiej. Posiada w pełni skomputeryzowaną halę udojową na cztery stanowiska, schładzalnik mleka na 2,5 tysiąca litrów z pełną automatyką (z automatyczną myjnią). Na dachu z ekologicznego pokrycia (niegdyś azbest) zamontowany został świetlik oraz kolektor słoneczny do podgrzewania wody. Starą stodołę przerobiono w części na stół paszowy dla krów. - U nas niemal wszystkim kieruje komputer. Każda krowa na szyi nosi czytnik, połączony z komputerem. To właśnie on dawkuje jej paszę treściwą (granulowaną z dodatkiem minerałów oraz białka) w zależności od stadium laktacji. Paszy objętościowej każda krowa ma do woli - wyjaśnia kierownik gospodarstwa.

Jest dobrze...

Mogłoby się wydawać, że przy tak dużej ilości pola oraz tak dużym stadzie bydła musi pracować cały sztab ludzi. Tymczasem w gospodarstwie zatrudnionych jest zaledwie osiem osób. - Mamy nowoczesny sprzęt i chęć do pracy, więc nas wystarcza, zresztą często przy pracy pomagają nam ojcowie oraz bracia, którzy np. każdego roku kopią ziemniaki - zastrzega pan Zbigniew.

W nowoczesnym gospodarstwie ojców cystersów nie brakuje nowoczesnych maszyn. - Mamy m.in.: wóz paszowy, maszyny do robienia siano-kiszonek, prasę zwijającą, owijarkę do bali, nowe kosiarki, ciągnik Ursus, kombajn zbożowy, siewnik pneumatyczny punktowy do siania kukurydzy, która jest podstawowym składnikiem paszy dla krów oraz pięć starych ciągników - wylicza Zbigniew Więcławek, podkreślając, że obecnie bez żadnych dopłat gospodarstwo, zatrudniając osiem osób i żywiąc opactwo, w którym mieszka dziewięciu ojców i pięciu braci, wychodzi na "zero". - Jest nadzieja, że w niedalekiej przyszłości będziemy zarabiać - dodaje pan Zbigniew. Ważne jest też, że utrzymanie w gospodarstwie ma kilka osób.

Gospodarstwo ekologiczne

W ubiegłym roku cystersi ze Szczyrzyca oddali do mleczarni w Limanowej 220 tysięcy litrów mleka. W planach jest dalsza rozbudowa gospodarstwa. - Docelowo chcielibyśmy mieć 170 krów. Wszystkie pochodzą z naszej własnej hodowli. Od krów, które przejęliśmy, rodziły i rodzą się nowe. Żadnej nie sprzedaliśmy - podkreśla pan Zbigniew.

Gospodarstwo prowadzone przez cystersów w Szczyrzycu należy do wzorcowych. To właśnie tam przyjeżdżają ludzie z całej południowej Polski na różne szkolenia, tam odbywają się praktyki uczniów ze szkoły rolniczej. Jak mówi pan Zbigniew, gospodarstwo, które prowadzi od dwóch lat u cystersów, jest typowo ekologiczne. - Całą ziemię nawozimy tylko obornikiem. Chwasty zwalczamy mechanicznie albo środkami dopuszczonymi przez ekologów, z tego wszystkiego sporządzamy zdrową paszę ekologiczną z naszych łąk górskich, gdzie rosną nawet zioła - podkreśla kierownik gospodarstwa.

Niemal każdego dnia do Szczyrzyca przyjeżdża wiele osób. Po chwilach spędzonych w niewielkim kościele Cystersów, po odwiedzinach muzeum, często kierują swoje kroki do tego unikalnego miejsca, gdzie wciąż hodowane są typowo polskie krowy. - To się ludziom bardzo podoba, a dla miejscowych ma duże znaczenie. Przecież tu, w regionie limanowskim, jest duże bezrobocie. Gospodarstwa, które jakimś cudem wciąż jeszcze istnieją, często są likwidowane. My pokazujemy, że można gospodarzyć i z tego żyć - zaznacza Zbigniew Więcławek.

Małgorzata Pabis
Nasz Dziennik
Czwartek, 11 marca 2004, Nr 60 (1859)
wstecz   dalej